Dwulatek kolejną fascynację przechodzi.
Tym razem jest to fascynacja ogromna i prawdopodobnie tak mu już zostanie ;)
Ba! fascynacja nie jest przyziemna i z krową czy piaskownicą równać się nie może...
No jest to fascynacja nie byle jaka - a słowem pisanym wzbudzona.
Dwulatek już nie chce książeczek z rysunkami i tekstem w ilościach śladowych. Te bowiem sam ogląda i przecież - jak twierdzi - widzi, co w nich napisane...
Za nami już "Plastusiowy pamiętnik" i "ble - ble" Małgorzaty Musierowicz. Nawet Doktor Dolitle" przeczytany...
I właśnie od dni kilku dwulatek piękno wiersza odkrywa!
Wiersza autorstwa Tuwima zwłaszcza...
I tak czytamy dwa razy dziennie rozdział książeczki, a potem wiersze dwa - jeden nowy, a drugi stale i niezmiennie (bardzo wyraźnie ulubiony) ten sam.
Tym stałym jest "Lokomotywa"...
Dwulatek się cieszy i słowa szybko za mną powtarzać próbuje. I te dźwiękonaśladowcze najbardziej ukochał...
I długie ciągi głosek ze śmiechem z siebie wyrzuca i cieszy się słowem!!!
Odkrywa ich brzmienie i barwę i cieszy się i bawi przy tym ogromnie.
I ja się cieszę... Ogromnie!!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz