Tegoroczne wycieczki rozpoczęliśmy wyjazdem do zamku na turniej rycerski:
Rycerze, kupcy i mieszczanie przybyli tłumnie.
Drań nabył łuk drogą kupna i czując się usatysfakcjonowany zaczął oglądać potyczki zbrojnych.
... a bili się na poważnie...
Pogoda była różna, ale nie zmarzliśmy.
Gdzieś tam w dole drań z rodzicem, a ja to na wieży już.
Chłopaki
wspinają się po schodach:
I znowu schody, ale te bardzo strome i duże, znaczy: dość niewygodne...
Ale co tam!
I szczyt wieży wreszcie.
I łuk.
I rzut oka w dół.
I gdzieś tam my.
Dziewczynka i drań już coś wymyślili.
Znaczy będzie strzelanie.
A w tle nadal walki i świetna muzyczka.
I popisy różnorakie.
I popisy takie:
... i takie:
No i kto powiedział, że łuk nie może być kuszą?
... może!
Rycerz i księżniczka, która nałęczki nie chciała.
Hm... no nie wiem, czy draniowi zbyt mocno Syrenka Warszawska nie utkwiła...
Ale miecz stał się nagle potrzebny. I tarcza.
I nowe kombinacje...
Czyli będzie bitwa.
... w ruinach fundamentów kościoła.
Ustalanie drużyny.
Ustalanie narodowości.
Może nawet i ustalanie zasad, ale szczerze wątpię...
Pojawił się nawet Konrad Mazowiecki.
O właśnie - tu go widać:
A tu już Krzyżacy, co łupnia dostali:
Rycerstwo polskie dobija wrogów... Strach się bać, skąd dzieci tyle wiedzą.
Po pierwszej bitwie.
Odpoczynek i robienie baniek.
Ale drań wyraźnie nabył odruch chwytania za miecz:
A wszystko rozegrało się tu:
Ale kiedyś trzeba było w drogę do domu wyruszyć.
Zabierając część rycerstwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz