... na którą pomysł zrodził się podczas dzisiejszego śniadania i:
Znaleźliśmy się przy Źródłach Królewskich. Według podań i legendy, pił z nich wodę król Władysław Jagiełło.
Skoro mógł król, mogą również drań i dziewczynka.
Stwierdzili, że dobra. Byli jednak zdziwieni, że pozwalamy pić wodę cieknącą ze ściany i tworzącą kałużę obok. Cóż... kto powiedział, że jesteśmy zwyczajni? Sami też ją piliśmy. Jest bardzo zimna i bardzo dobra.
- Mamusiuuuuu... a czy tu są wilkołaki? - zapytał drań w ferworze zabawy po wypiciu wody ze źródełka.
- Zakładając, że istnieją wróżki... - no bo czemu niby wróżki mają nie istnieć? Czy są na to jakieś dowody, hę?
Nawet komary były łaskawe i się gdzieś skryły, więc może drań miał rację...
Las był zielony i zielony. I zielony. I jakby ciut szalony.
Drania wzięło na jakieś ni to ćwiczenia, ni to medytacje. Woda jak nic zadziałała!
A mnie zachwyciły detale...
... jak pniak:
... jak paprocie:
... jak koniczyna:
Drań skupił się na samym źródle i zrobił zdjęcie, a aparat nie wpadł do wody. Czyli udało się podwójnie.
Idziemy na polanę, pozujemy do zdjęcia, nie zwracamy uwagi na drzewa.
A były interesujące.
A woda zachęcająca i czyściutka.
I wąziutki mostek, na którym dzieciaki niczym gibony.
I takie tam...
A tu już polana i gra w piłkę i dużo świeżego powietrza w płucach podczas zabawy.
Dziewczynka stanowczo nie jest stworzona do gry w piłkę nożną, ale czemu nie próbować?
Za to Luluś piłkę lubi ganiać. I drania też.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz