Czas pędzi jak szalony, a ja (czyli mama szczęśliwa i dumna) nie nadążam za nim i prawdopodobnie dlatego zdjęcia wklejam z opóźnieniem.
Jednak to opóźnienie jest momentem zatrzymania się w czasie po czasie.
Zatem...
1.
Kraków jak zawsze przyjazny nam, chociaż przywitał nas deszczem, zaświecił słońcem
i upałem nieziemskim.
Tu jeszcze z chmurami za plecami, ale nie jest źle, a my jesteśmy na Wawelu:
Czy to pojawiające się właśnie słonko, czy to niskie drzwi, a może kołatka - coś wprawiło drania w stań radości pełnej:
Tu już słonko drania nie cieszy, bo w pyszczydło świeci z każdej strony i w każdym miejscu:
Chociaż... i coś knuje drań wcale nie po cichu...
- U smiechnij się synku.
- OK.
I wyszło co widać:
Po roku w tym samym miejscu, czyli dejawu:
Lew jaki jest każdy widzi:
Ale nie każdy widzi jak jest na szczudłach:
2.
A potem nastały dożynki i szaleństwo zdjęciowe po... A z szaleństwa zostały zdjęcia, w trzy do wklejenia na blogu:
3.
... i wycieczka z mamą:
... ale to już inna bajka...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz