Świat jest wielki... ale do zdobycia!

poniedziałek, 29 września 2008

w skrócie

Drań do przedszkola chodzi chętnie.
Śpiewa i śpiewa..
I... śpiewa.
W przerwach mówi wierszyki i śpiewa.
Przeżywa zachwyt katechezą i rytmiką.
No i tym, że jest taki dzielny i samodzielny, a my z niego tacy dumni.


PS. Zdjęcia jutro :)

wtorek, 2 września 2008

marzenia dwulatka

Trzy tygodnie minęły szybko i pod znakiem przygód.
Dwulatek był ponownie w puszczy, a potem prosto stamtąd do Warszawy pojechał.
Warszawę dwulatek lubi bardzo.
No ba! jak ma jej nie lubić, skoro tam się urodził i pierwsze pół roku życia spędził?...
A w Stolicy najbardziej lubi tramwaje. Tak... tramwaje i ruch uliczny, i korki, i Pałac Kultury.
No i kebab lubi - ale tylko ten przy kinie Bajka...
Plac Zamkowy też lubi, ale Ogród Saski ma więcej dla niego atrakcji.
Ale przede wszystkim ciocię Agatę lubi.

Dwulatek miał nawet do Zoo jechać.
 Szykował się do Zoo długo i wytrwale i cieszył się na tę wizytę ogromnie.
Ale tuż przed samym niemal wejściem stwierdził, że iść tam nie chce.
Nie i już.
Wszak tam lew mieszka...
A lew ryczy, o czym każdy przecież wie.
No i takiego lwa ryczącego to dwulatek zdecydowanie boi się...
Ryczącego lwa to i ja się boję...

A w drodze powrotnej dwulatek zaczepiał ludzi w pociągu i stwierdził że pociągi to jest sens jego życia. I że jak duży będzie, to pociągiem będzie jeździł sam.

A teraz już w domku jesteśmy i dwulatek wspomina wyjazdy i rysuje pilnie plac zabaw z dużą rurą do zjeżdżania, wozi ludziki pociągiem i każe dom z klocków budować. Taki piętrowy, z balkonem ogromnym, dachem, schodami pokojem dziecinnym na piętrze koniecznie i ogrodem z malinami...

A! zapomniałam... Dwulatek ma jeszcze jedno marzenie (poza domem i ogrodem i krzakami malin w nim) - dwulatek chce mieć brata starszego własnego...