Świat jest wielki... ale do zdobycia!

niedziela, 19 sierpnia 2012

Gdańsk i Kraków, czyli prywatne krańce świata naszego


Gdańsk. Bawiliśmy się świetnie. Pogoda dopisywała, humory również. No i ten lew, który został ujarzmiony.


Mójcion!!!


Naprawdę musimy iść dalej? Tutaj jest tak fajnie...



Nawet na wakacjach można mądrze mówić.


Jakby to powiedzieć... czasami drań gwiazdorzy...


... i luzakuje...

Jesteś moim pańciuńkiem. Posiedźmy tu... posiedźmy... Nie ruszaj się stąd!


Ha! a ja wiedziałem, że Nadia wybierze różowe krzesełko!!


Małpiatka pospolita.


Pospolity klaun.



A to smok. wawelski smok. I drań ze smokiem.


W oczekiwaniu na rejs. Kusza nabyta drogą kupna została naszykowana. Tak na wszelki wypadek. Wszak wypadki chodzą po ludziach i statkach...


No i czemu zrobiłaś mi ten turban na głowie ze swojej chusty?


Klasztor Norbertanek i legendy z nim związane kompletnie nie zainteresowały drania...


Za to kusza, sukiennice i tysiąc straganów jak najbardziej.


Uhm...


Zwłaszcza stragany.


Ale będziecie tu? Jak wejdę i wyjdę to będziecie? Tatusiu i stój obok oka, ok?


Hm... drugi lew w ciągu tygodnia?
Ale zaraz, zaraz, na nim już mam zdjęcie z ubiegłego roku...


długa hisoria z morzem w tle

    Ponieważ wakacje nastały i Drań na nie zasłużył całym impetem draniowatej energii potęgowanej każdym jednym wyzwaniem, po kilku króciutkich wyjazdach i drobnych wycieczkach (z których zdjęcia później) oraz dwutygodniowych półkoloniach, wyjechaliśmy do ulubionej Ustki.


Tak. Morze. Nasze morze, nasza plaża. Trzeba wejść jak najszybciej. I dostać falą w pyszczydło!


O właśnie. Falą w pyszczydło i zmoczyć plecy!


Nadia... woda jest super. I zimna!


I super fale są. Faaaaleeeee!


Jak tu wejść, żeby rodzice nie patrzyli?...


No skoro patrzą to na czworaka, byle zamoczyć się razem z głową.


Nadia, ty patrz w lewo, a ja w prawo - tym sposobem zauważymy każdą falę.


I tamtą też!


I tamtą!


I nastała pacyfikacja i sesja zdjęciowa.


Mamusiu-tatusiu... my tylko tak żeby do kolan najwyżej się zmoczyć. Obiecujemy, że koszulek nie. Uhm...


Gdzie są dzieci? Biec już, czy jeszcze leżeć? Bo ja pobiegnę! Na pewno pobiegnę.



Chmury i wiatr, ale co tam. Bluzy ludzka rzecz!



I wcale nie jest zimno!


 Ciepło jest. Tata tylko tak w bluzie dla żartu.


A zrobię głupią minę niech się mama cieszy.


Smok. Nasz. Ustka nasza. Morze nasze. Smoka nam nawet umalowali. Na kretyńskie kolory w tym roku, ale co tam.


A po deszczu na środku plaży zrobiło się morskie jeiorko, a pomiędzy nim i morzem jeszcze jedno, ale malutkie.


Przy jeziorku pozbieram kamienie. Jak je upchnę w kieszeniach to mnie wiatr nie porwie.



- Nadia, a ty lubisz zbierać kamienie?
- Lubię.


Ale tatusiu, jeziorko jest fajne. I nie jest głębokie. I woda ciepła w nim jest. I ja muszę wejść do wody, bo muszę.


Buziak.



I kamienie w kieszeniach, których chyba mama nie widzi przemycę do domku. A potem do domu.


Zdobyłem wydmę. Moja jest.


A ja jej pilnuję. Nikt tu nie wejdzie.


Bo wydmy są pod ochroną.


A tak się wygnę przy tej sośnie. Za duża jestem, żeby normalnie pozować do zdjęć.


Hm...


... sosna...


... też chcę z nią zdjęcie...


... a potem się zajmę nią...



Sprawdzę wodę. Ciepła. Wiatr mi włosy przeczesał, ale woda ciepła. Gorąca. No prawie.


Gorąca! Będziemy się kąpać.


I fale są. Ale małe. I co tam, że od horyzontu pędzą w naszą stronę!


Super jest!


I fale są...


Taaak...


Tatusiu, ale weź nas wrzuć do wody...


No to masz!





Piotruś, ale chodź tam dalej do wody.


Bo musimy się zmoczyć, żeby zmarznąć. Bo lubimy marznąć. Ale nie mów tego głośno.


Ale jazda!!


Zbudujmy coś. Czary - mary...


Piotruś, łap piach z wody i uciekamy!


Luluś! siedź za barykadą z plecaka  i patrz!


... hokus - pokus...


... hokus - pokus...


... i moje czary działają...
 

Skoro wymyśliliście zachód słońca, to raczyłem z wami przyjść na plażę.


ooooo! spadłem jedną nogą!! super!!


i znowu zdjęcie prawie ładne...


 i zachód słońca...


... ale ja wolę biegać...

... ale zostawię wam japonki...

... ale bez przegięć, zachód miał być!



 ... no to jest...


o...


... o...






 ... i po zachodzie...


 ... a od strony wschodniej różowe chmury są...


Nocą ponoć wszystkie koty są czarne...


I nastał nowy dzień. I nowe pomysły.


Czemu nie wejść z trudem do pojazdu dla maluszków?


A wieczorem znowu plaża, znowu zachód...


Znowu ten piach...


to już jest nudne...



No i wreszcie znowu dzień i znowu morze...


to może się zamoczę...

Piotruś zbudujmy coś. Znowu.


Z piachu.


No...


I z piachu...


Dużo piachu...
 

To budowanie już mnie męczy. W dodatku chyba lekko wieje wiatr...


Ale nich jej będzie.


Yyyyy...


Nieważne, że mi woda cały czas zmywa budowlę. Ja mam czas...


A ja mam materac.


- No to płyńmy!
- No co ty?


To ty płyń, a ja cię poprowadzam po wodzie.


Ale wiatr mi zabrał materac.


Mam go!


Mój!


Ale bez przesady. Nie musi do mnie zwiewać z plaży.


Skoro już...


Tak!


Tak! Jest i Jula!


I słońce jest!


Ale Nadia znowu chce budować...


To niech budują...


A ja mam materac i mam go dość!


Bo woda jest fajna.


I dziewczyny są zbieraczkami piachu.


A ja udaję, że nie widzę.


Pobiegam.


Pokażę mięśnie.


I zacznę zbierać ten wkurzający piach.


Kto powiedział, że tylko pod wodą jest dobry piach?


No ale skoro tak jest...


To musi być prawda...


Więc im pomogę.


Co tam fale.


I wodą skropić...


I piach...


... dużo piachu...

... booosszeeeeeeeee... jak trudno ten piach zdobyć...


 Uciekam! Dość!!


No to jeszcze chwila zadumy.


Neptun mnie schwytał.


I trzyma.


Tatusiu! zakop mnie, zakop mnie proszę! Proszę!!!!!


Zakopał!... Super jest!


Piotruś...


booszzzeeeee...


... monotonia jej zabaw jest przytłaczająca...


... ale nic nie mogę poradzić...


Chyba że akurat pod rękę wejdzie kij!


I nie zawaham się nim bawić.


Taaak!


Jestem kijomen!


I mam bluzę i mokre rękawy.


Ej! ale nie wchodźcie do wody!


Morze jest moje!


Mamusiu!! tata zabiera nam morze!!


Słuchajcie... 

No dobra tatusiu, ale tylko do tam, ok?


Gram w siatkę. Potrafię. Na pewno potrafię!


Bo ja jestem uzdolniony piłkowo.


I mam odpowiednią piłkę.


Piłka wypada, spodnie opadają, ale co mi tam.


Joł...


No daj spokój z tymi zdjęciami już!


No ile można...


I statek. Statki są nad morzem. Przecież to nic niezwykłego.


No dobra...


I znowu syrenka. Taka tradycja. Każdego roku zdjęcie z nią musi być.


 Ha!


Ja i morze...


I piracka chusta.


I zdjęcie ulubione mamy.


I ulepszę je.


I mamę mamy.


I zdjęcie pod słońce też mamy.


On i ja.


Tak. Ahoj!