Świat jest wielki... ale do zdobycia!

niedziela, 22 lipca 2007

wycieczka

Dwulatek wczoraj był w Kazimierzu nad Wisłą, a popołudnie i wieczór spędzil miło w Nałęczowie.
Upał, słońce, upał - to tak w skrócie...
Ale dwulatek silny jest i odporny na takie pogody.
Natomiast stańczyk i baba jaga (żywe pomniki) wyraźnie mu do gustu nie przypadli...
Nie ma to jak wyjazd weekendowy z placami zabaw, łabędziami, wycieczką statkiem po Wiśle...
Ale i tak najlepsze były palce zabaw... No i jeszcze ten statek...
Tak. Dwulatek stwierdził, że jednak sternikiem będzie. Albo chociaż marynarzem...
I korale, ale o tym juz gdzie indziej :)

 


 


 


 

niedziela, 15 lipca 2007

organoleptyczne świata poznawanie

Dwulatek w swoim żywiole jest!
Alergia minęła, po anginie nawet nikłego wspomnienia brak, a i brzuszek nie męczy - mimo jedzenia wielce eksperymentalnego...
No bo dwulatek uwielbia eksperymentować... Dlaczego ma na słowo uwierzyć, że śliwki na śniadanie ciut nie pasują?... Zwłaszcza jeśli po nich mleko i platki będą?
Jednak takie organoleptycze poznawanie świata jest mu najbliższe...
Zatem - w swoim żywiole jest. Jest równiez bowiem w domu tata. A to wiąże się z byciem częstym i długim na placu zabaw. A tam zawsze znajdzie się ktoś z równie niespożytą energią. Wczoraj niezmordowanie wbiegał na wielką górę, po to tylko, zeby z niej zbiegać. Tata przestał liczyć przy trzydziestym wbiegnięciu... A dwulatek i drugi chlłopczyk siły mieli na jeszcze wiele wbiegów...

Natomiast dzisiaj rano dwulatek na ścianie pokoju dziennego dojrzał... wielką zieloniutką cykadę!
Cykady podobają się dwulatkowi... Bardzo.
Czy ktoś zna powody, dla których dwulatek nie może mieć w domu swojej osobistej udomowionej cykady? I czy ktoś ma pomysły na to, dlaczego cykada pogłaskać się nie da?...

sobota, 7 lipca 2007

zmywanie

Po ciężkich nocach i zadawaniu tego samego pytania stale, dwulatek zaczyna wracać do swojej dawnej postawy.
Dawna postawa zaś oznacza bycie terrorystą poddatnym na korupcję ;)

Natomiast wczoraj  dwulatek odkrył, że zmywanie jest bardzo przyjemne...
Taaaak... z dwulatkiem zmywa się... szybko, bardzo szybko nawet...
Każde z nas miało swoją gąbeczkę, a płyn był wspólny. Mieliśmy też każde swoją komorę zlewozmywaka i oczywiście strategicznie podzielonbe naczynia. Dwulatek miał te ważniejsze oczywiście!
No i dwulatek był ważniejszym zmywającym, bo stał na taborecie. Ha! mało kto może zmywać stojąc na taborecie! To jest wręcz szczyt bycia doskonałym zmywającym...
Zmywanie poszło szybko. Taka zabawa, kto umyje szybciej i więcej, żeby ten drugi zmywający mógł potencjalnie potłuc mniej.
Podejrzewam, że nikt nigdy nie umył tylu naczyń w tak krótkim czasie przy zużyciu takiej ilości płynu.
A ilość piany w zlewie i na wszystkim dorównywała chyba jedynie rozmiarowi kałuży wody na podłodze.
Dwulatek jest z siebie dumny i poleca się dość nachalnie na przyszłość.
No i tym sposobem mamy kolejne zajęcie do robienia w tajemnicy przed dwulatkiem... No i oczywiście szybko. Da się... nawet nie sądziłam, że da się tak szybko...