Świat jest wielki... ale do zdobycia!

środa, 30 lipca 2014

Wakacje 2014 r.

Kraków:
Zaczęliśmy od Uniwersytetu. Mierzyć trzeba wszak wysoko... 


Potem rozrywka dla małoletnich mas, czyli stragany.


W drodze na Wawel. Jak co roku. Jak co roku kościół pw. św. Piotra i Pawła.


W kolejce po bilety na Wawel.


Zygmunt marzenia spełnia. Tylko które serce bardziej?


- Czy tu są lochy?
- Są.
- Nocoty?!


Przy smoku. I w tym roku.




Przytulaniec panoramiczny.


Remake sprzed lat kilu. Ino tam brakowało jedynki... I koszulka inna była.


A tu już zaczyna się Zakopane:
W tej wersji wcale nie z opcją "dramatyczne"... to zdjęcie faktyczne.


Krupówki po zakupach pierwszych, najważniejszych...


Te dwa zdjęcia kosztowały.



Wszyscy drżeliśmy... Bita śmietana na gorącym gofrze w rękach drania zapowiada ciekawy ciąg dalszy.


A bo tak...


Przed wizytą na Gubałówce.




Chwila zniesmaczenia w kolejce... Znamy te ekstremalne, zatem owa tylko wrażenia popsuła.


Refleksyjnie.


Spacerowo.



Pozowane.


Znienacka.


W drodze. Kierunek Pięć Stawów.


W drodze nad Morskie Oko.



Odpoczynek nad Okiem.


Chwila odpoczynku przed trasą nad Czarny Staw...


... i chałwa przed drogą. Drań spogląda na Mnicha.
- Wejdziemy? Dzisiaj jeszcze??? Wejdźmy!
- Dzisiaj już nie.
- Yyyyy... Dlaczegooooo?.. Weźcie!


Idziemy. Nie na Mnicha.


Odpoczywamy.


Pozujemy.


Jesteśmy.


Chwila przed burzą. Laaaało!!!


Leje. Zaraz schodzić zaczniemy.


Pogoda nad Morskim piękna. Chwilowo.


Zeszliśmy. Odpoczynek zasłużony.


I burza. Znowu. Ale już mniej straszna.