Świat jest wielki... ale do zdobycia!

niedziela, 12 czerwca 2011

Władysław Jagiełło i źródła, czyli niedzielna wycieczka...

... na którą pomysł zrodził się podczas dzisiejszego śniadania i:

Znaleźliśmy się przy Źródłach Królewskich. Według podań i legendy, pił z nich wodę król Władysław Jagiełło.

 

Skoro mógł król, mogą również drań i dziewczynka.

 

Stwierdzili, że dobra. Byli jednak zdziwieni, że pozwalamy pić wodę cieknącą ze ściany i tworzącą kałużę obok. Cóż... kto powiedział, że jesteśmy zwyczajni? Sami też ją piliśmy. Jest bardzo zimna i bardzo dobra.

 

- Mamusiuuuuu... a czy tu są wilkołaki? - zapytał drań w ferworze zabawy po wypiciu wody ze źródełka.
- Zakładając, że istnieją wróżki... - no bo czemu niby wróżki mają nie istnieć? Czy są na to jakieś dowody, hę?

 

Nawet komary były łaskawe i się gdzieś skryły, więc może drań miał rację...

 

Las był zielony i zielony. I zielony. I jakby ciut szalony.

   

Drania wzięło na jakieś ni to ćwiczenia, ni to medytacje. Woda jak nic zadziałała!

 

A mnie zachwyciły detale...

 

... jak pniak:

 

... jak paprocie:

 

... jak koniczyna:

 

Drań skupił się na  samym źródle i zrobił zdjęcie, a aparat nie wpadł do wody. Czyli udało się podwójnie.

 

Idziemy na polanę, pozujemy do zdjęcia, nie zwracamy uwagi na drzewa.

 

A były interesujące.

 

A woda zachęcająca i czyściutka.

 

I wąziutki mostek, na którym dzieciaki niczym gibony.

 

I takie tam...

 

A tu już polana i gra w piłkę i dużo świeżego powietrza w płucach podczas zabawy.

 

Dziewczynka stanowczo nie jest stworzona do gry w piłkę nożną, ale czemu nie próbować?

 

Za to Luluś piłkę lubi ganiać. I drania też.