Świat jest wielki... ale do zdobycia!

sobota, 24 marca 2012

Królewskie Źródła, czyli wyprawa










Po przejściu ponad 3 km draniowi faktycznie chciało się pić. A że wodę źródlaną lubi, to problemu nie było. Woda istotnie pyszna.


Zdjęcia przy źródełku muszą być bo jakżeby inaczej...

Rodzic drania płci męskiej też wodę źródlaną lubi, więc prze chłopaków na pewien czas dostęp do wodopoju był zablokowany, ale tłum jedynie my tam stanowiliśmy, zatem problemu nie było.

Nie... problemu nie było, ale śmiech i chichy tak.

o... właśnie:


A potem powrót i noszenie drewna na ognisko, bo obiad trzeba sobie było dzisiaj upiec, a żeby upiec, trzeba było mieć ogień, a do tego... itd. itp., Drań drwa nosi dzielnie!


 Chociaż one wypaść z rączek próbowały...

O!



A tu już ognisko rozpalane jest:


I dywagowanie draniowe:


I próba pomocy dobrą radą draniową, żeby wrzucić wszystko, a nawet więcej:


I gra w piłkę tez była:



I powrót na ścieżkę, żeby zobaczyć, jak bobry swoim buszowaniem narozrabiały

I zdjęcie obok ducha lasu, który dzisiaj się nie chciał odezwać.


Chociaż drań chciałby bardzo go usłyszeć:



Jedno z wielu miejsc bobrowego postępku:





I jeszcze kilka zdjęć na zakończenie wyprawy:





I picie ze źródła. Ech... ta woda istotnie jest pyszna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz